Siedziałam na dywanie, w pokoju
Harry’ego, w samym środku ogromnej awantury. Zakryłam uszy dłońmi i zacisnęłam
oczy, zupełnie jak małe dziecko, gdy rodzice wszczęli kłótnię. Nade mną
przekrzykiwało się czterech chłopaków: mój brat, Zayn, Liam i Niall.
- Nigdy nie zgodzę się na „Tacos”!
– wrzeszczał Liam.
- To dobra nazwa! – obruszył się
Niall. – Idealnie do nas pasuje!
- Wszystko musisz łączyć z
jedzeniem?! – krzyknął Harry. – Zresztą inne wasze pomysły też są do bani!
- To może w końcu Ty byś coś
wymyślił, panie i władco? – zadrwił Zayn. Gdy na policzki mojego brata wystąpiły
rumieńce złości, zerwałam się na równe nogi.
- Tak dalej być nie może! – Tym
razem i ja podniosłam głos, czym zwróciłam uwagę wszystkich obecnych, w tym Louisa, który siedział w rogu pokoju i
nie brał udziału w kłótni. – Kłócicie się o pierdoły!
Liam i Harry już otworzyli usta
by mi odszczeknąć, ale byłam szybsza: uniosłam dłoń w geście proszącym o ciszę,
po czym z powrotem usiadłam na środku dywanu.
- Siadać. – rozkazałam.
Posłuchali mnie i usadzili się naokoło. – Zastanówmy się na spokojnie. Co jest
waszym celem?
Zapadła długa, pełna zdumienia
cisza. Po chwili Niall odezwał się nieśmiało:
- Jeść i nigdy nie utyć.
Uśmiechnęłam się szeroko. Ten
chłopak zawsze potrafił mnie rozbroić.
- Nie o to mi chodziło. Co
będzie waszym celem, gdy już zostaniecie pełnoprawnym zespołem?
Ponownie w pomieszczeniu
zaległa cisza, słychać było tylko świergot ptaków za oknem i bzyk muchy
latającej niespiesznie nad naszymi głowami.
- Dawanie ludziom radości. – po
pewnym czasie dało się słyszeć głos z rogu pokoju. Gdy Lou przysunął się bliżej
nas i zobaczył zdumione spojrzenia chłopaków, kontynuował. – To proste. Chcę
pomagać ludziom swoją muzyką. Chcę, by się uśmiechali, słuchając jej… I chcę,
by zapominali wtedy o swoich kłopotach. To będzie moim celem.
Kąciki moich ust uniosły się ku
górze. Nie spodziewałam się, że tego pajaca stać na tak mądre słowa. Reszta
chłopaków chyba też była zaskoczona, ale każdy zgodził się z Louisem.
- A więc wszyscy idziecie w
jednym kierunku – podsumowałam.
- W jednym… kierunku… -
powtórzył Harry, wpatrując się w jakiś punkt na ścianie. – One Direction!
Pomysł mego genialnego brata
okazał się strzałem w dziesiątkę. Nazwa
zespołu przeszła jednogłośnie. Szóstka przyjaciół (oni + ja) ustawiła się w
kółku i podała sobie ręce. Mnie trafiło się stanie obok Louisa, co oznaczało
ściskanie jego dłoni. Poczułam się nieswojo, a jednocześnie radośnie.
Z drugiej strony czułam ciepłą
dłoń Harry’ego. Przez kilka sekund miałam dziwne wrażenie, że trzymam za ręce
dwie osoby, które mogą uczynić mnie szczęśliwą lub odwrotnie. Przez moją głowę
przemknęła też myśl, że nigdy nie mogę ich stracić. W chwilę potem głosik w
mojej głowie powiedział: puknij się w łeb, dziewczyno.
- Oto pierwsze oficjalne
spotkanie członków zespołu One Direction – przemówił uroczyście Liam.
Usłyszawszy to, chciałam wyjść z okręgu, a tym samym pozostawić w nim samych
faktycznych członków grupy, ale ani Louis ani Harry nie zwolnili swoich
uścisków.
- Dokąd się wybierasz? –
zdumiał się Tommo. Nie umiałam mu
odpowiedzieć, toteż milczałam. – Ty też jesteś członkiem 1D.
- I to najważniejszym – dodał Hazza.
-Gdzie zaszlibyśmy bez Ciebie? –
odezwał się Liam.
- Już dawno umarlibyśmy z głodu
– Niall prychnął.
- … i z nudów – uzupełnił Zayn.
Wzruszenie ścisnęło mnie za gardło. Zaczęłam szybko mrugać powiekami, by łzy
nie wymknęły mi się na policzki. Pięć osób, które mnie akceptowały taką, jaką
byłam. Pięć osób, które naprawdę lubiły spędzać ze mną czas. Pięć osób, które
naprawdę się do mnie przywiązały. Tego dnia narodziła się moja ogromna miłość do
Liama, Zayna, Nialla i Louisa, a do Harry’ego – spotęgowała się. Wcześniej
tylko ich lubiłam – tego dnia już wiedziałam, że zyskałam trzech nowych braci
(Louisa nie licząc – nie wiedziałam, do jakiej kategorii mogę go zaliczyć, ale
na pewno nie do członków rodziny). Widząc ich uśmiechy, nie wytrzymałam.
Zacisnęłam usta, a z oczu popłynęły łzy wzruszenia. Wszyscy rzucili się mnie
przytulać i pocieszać, choć nie było ku temu powodów. Najbliżej mnie stał Louis
i to on jako pierwszy mnie do siebie przygarnął. Wtuliłam twarz w jego pasiastą
koszulkę i pozwoliłam łzom ją zamoczyć. Głaskał mnie delikatnie po plecach i
uśmiechał się lekko.
- Będziesz z nami już zawsze –
zakończył Niall, śmiejąc się serdecznie, oparty o ramię Zayn’a.
…………………………………………
- Chcę wam przedstawić kogoś
ważnego – oznajmił Louis, stając przed kanapą, na której gnieździłam się ja i
czterech pozostałych chłopaków.
- I ściągałeś nas tu tylko po
to? – warknął Harry, a w jego ślady poszli pozostali. Tommo wywrócił oczami i
zwrócił się do mnie:
- Chyba Ty mi pomożesz, co nie?
– do tej pory milczałam, nie mając nic ciekawego do powiedzenia. Teraz, gdy Lou
pochylał się nade mną i patrzył mi w oczy, czułam się jak sparaliżowana.
Kiwnęłam tylko głową, starając się opanować szybkie bicie serca. Co się ze mną
działo, do cholery?!
Rozległ się dzwonek do drzwi, a
Lou wyraźnie się zestresował. Podczas gdy biegł otworzyć, potknął się dwa razy
i mruczał do siebie: „to ona, to ona”. Ona? Dopiero teraz skojarzyłam fakty.
Jeśli wprowadzi do salonu tego, kogo myślę, to… to nie wiem. Ale na pewno coś
niemiłego.
Mój czarny scenariusz się
sprawdził. Tommo wrócił, prowadząc pod rękę postawną blondynkę. Kątem oka
zauważyłam, jak Zayn, który siedział ściśnięty obok mnie, wykrzywia usta. A
więc nie tylko ja nie miałam ochoty na towarzyskie spotkania z blondynkami.
- Chłopaki… i Vinnie –
przemówił Louis, przebierając nogą w miejscu. – To jest Hannah. Moja
dziewczyna.
Spuściłam oczy i zaczęłam
wpatrywać się w dywan. Chciałam uniknąć kontaktu wzrokowego z nowo przybyłą, a
już zwłaszcza z Lou. Tym razem to chłopaki obok mnie siedzieli jak
sparaliżowani.
- Nie miałem czasu was sobie
przedstawić na przesłuchaniach – ciągnął speszony Tommo. – Więc…
Nie dane mu było dokończyć, bo
Hannah wyrwała mu się i podeszła bliżej naszej kanapy, przyglądając się
wszystkim po kolei. Na mnie zatrzymała wzrok na dłużej, a gdy podniosłam oczy,
zmrużyła jadowicie swoje. Natychmiast w mojej głowie pojawiło się tysiąc myśli,
jak może mnie oceniać. Bo jak mogłabym się z nią równać? Stała tu, w czarnej,
zwiewnej sukience i koturnach, z długimi blond włosami spuszczonymi na plecy. I
z tą ironiczną, wyniosłą miną. A ja? Gdy Louis zadzwonił, tak bardzo się
spieszyłam, że wciągnęłam na siebie co popadło. Sprane, ciemne jeansy, zwykły,
biały podkoszulek z krótkim rękawem i trampki. Włosy związane miałam w wysoki
kok, co nadawało mi wygląd dużo młodszej, niż byłam. Cholera.
Pierwszy wstał najbardziej
odpowiedzialny, oczywiście Liam. Wyciągnął rękę do dziewczyny i wybąkał „miło
Cię poznać”, po czym szybko się cofnął i usiadł z powrotem. To samo zrobił
Zayn, Niall i Harry. Gdy nadeszła moja kolej, stanęłam naprzeciw Hannah i
zmusiłam się do podania jej dłoni.
- Cześć, mam na imię Vinnie –
powiedziałam, powstrzymując głębokie westchnięcie. Blondynka przejechała
wzrokiem po mojej twarzy i wyciągniętej ręce. Nie powiedziała nic, nawet nie
oddała mojego gestu. Wyminęła mnie i podeszła do Louisa. A ja tkwiłam w
miejscu, nadal z dłonią przed sobą. Na moment zapadła niezręczna cisza, a potem
Niall zaczął jakąś sztywną rozmowę z Hannah. W tym czasie oprzytomniałam,
opuściłam ręce wzdłuż ciała i usiadłam. Czułam na sobie wzrok Lou, ale nie
miałam odwagi oddać jego spojrzenia.
/Z perspektywy Louisa/
Martwiłem się o Vinnie.
Ostatnio zrobiła się… inna. Zmieniła się, czy może dopiero teraz poznałem ją
dostatecznie? A jeśli miała jakieś problemy? Na to wyglądało. Ale jakie? I czy mogłem jej jakoś pomóc? Tysiące pytań,
ani jednej odpowiedzi. Teraz, gdy siedziała skulona na kanapie, było mi jej
żal. Nie wiedziałem, dlaczego się tak zachowuje, a bardzo chciałem.
No, spójrz na mnie. Spójrz!
Dlaczego jesteś taka smutna? Spójrz na mnie i uśmiechnij się.
Ale nic takiego nie nastąpiło.
Cholera, Vinnie! Nie zostawię Cię tak. Dowiem się, o co chodzi. I pomogę Ci.
Jak tylko będę umiał.
Louis, głupia pało, otrząśnij się, kochasz Vinnie,a nie mnie. Jestem głupią suką chodzącą w koturnach, jeeej *-*. Czekam na następną. :3
OdpowiedzUsuńCudneeee :333333333
OdpowiedzUsuńKOCHAM<3
Asieeek :D
Coś mi tu się nie podoba, Pani Koleżanko... :S Wiem, że z Lou jesteście szczęśliwym małżeństwem, nie zmienia to faktu, że, kurde mole parasole XD, nie wiem czemu Lou tego nie widzi?! RZAL
OdpowiedzUsuńCuuuudo ! pisz szbciutko nexxxxta ! ;d
OdpowiedzUsuńGenialneee!
OdpowiedzUsuńCZekam na następną część *_* <3
Genialne! Kocham twój blog!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział! <3