Od mojego pierwszego spotkania z chłopakami minęły dwa
miesiące. Przez ten czas stali się oni moimi przyjaciółmi. Wiedziałam, że mogę
na nich liczyć, a oni wiedzieli, że mogą liczyć na mnie. Termin ich castingów do programu X-Factor
zbliżał się wielkimi krokami. Bardzo chciałam ich wesprzeć, więc pomagałam im
podczas prób dźwiękowych w domu Zayna czy podczas szlifowania śpiewu u Liama.
Kiedy zaś przychodzili do domu mojego i Harry’ego, przygotowywałam im posiłki. Byłam
też wredną żmiją, a jakże.
Któregoś dnia, gdy stałam przy kuchence, smażąc naleśniki
dla chłopaków, do kuchni wpadła moja przyjaciółka Rachel. Rzadko przychodziła
do naszego domu. Wolała raczej spotykać się ze mną na dworze. Dobrze wiedziałam,
dlaczego. Jednak wolałam się nie wtrącać.
Usiadła przy stole, zaczęłyśmy rozmawiać. Opowiadałyśmy
sobie jak zwykle o tym, co robiłyśmy w ciągu dnia oraz wymieniłyśmy plotki. Po
jakimś czasie w drzwiach pojawił się Harry z Louisem. Na widok tego drugiego,
poczułam ucisk w żołądku, a szklanka, którą trzymałam w ręce, spadła z hukiem
do zlewu. Zawsze, gdy go widziałam, zdarzało mi się coś podobnego. Rzuciłam
przerażone spojrzenie na Rachel. Jak nic zauważyłaby i robiła głupie uwagi. Ale
nie. Miała mnie gdzieś i bezwstydnie wpatrywała się w mojego brata, jak gdyby
był ósmym cudem świata. On mógł myśleć, że jej spojrzenie jest najzwyklejsze,
ale ja wiedziałam. Zawsze wiedziałam. Miała do niego słabość. A on, gdy ją
widział, uśmiechał się szerzej niż zwykle, choć tak rzadko się widzieli. Zdawał
się zapomnieć, po co w ogóle przyszedł do kuchni. Usiadł na krześle obok Rachel i zajął ją rozmową. Do mnie zaś
podszedł Lou.
- Oni tak zawsze? -
zapytał cicho, spoglądając na Harry’ego i Rachel, śmiejących się. Westchnęłam
teatralnie.
- Zawsze.
Chłopak przeniósł wzrok z pary na mnie i uśmiechnął się.
Zmiękłam.
- Przyszliśmy tutaj zapytać, czy dostaniemy coś na obiad.
Niall marudzi już od godziny – wywrócił oczyma.
- Już o tym pomyślałam – powiedziałam, wskazując na cztery
talerze wypełnione naleśnikami z różnymi dodatkami. – Właśnie robię piątą
porcję.
Louis bezwstydnie włożył palec do jednego naleśnika i wyjął z niego trochę dżemu. Błyskawicznie
zamachnęłam się ścierką i wymierzyłam cios prosto w jego głowę.
- Pożałujesz tego – zagroził mi, oblizując palec. Ten gest
przyprawił mnie o ciarki. Skarciłam się w duchu. Dlaczego musiałam być tak
zboczona? Zdjęłam patelnię z ognia i przeniosłam ostatnią porcję naleśników na
talerz.
- Jak coś mi zrobisz, nie dostaniesz obiadu – powiedziałam,
uśmiechając się szyderczo. Skrzywił się.
- Pójdziesz z nami na casting? – zapytał nagle.
- No nie wiem, Lou. Może nie powinnam was rozpraszać… -
mruknęłam. Bałam się pójść. Sama nie wiedziałam, dlaczego, ale się bałam.
- Byłbym spokojniejszy, gdybyś tam była… Chciałbym mieć
wtedy wszystkich przyjaciół blisko –
szepnął, biorąc do rąk talerz. Serce roztopiło mi się błyskawicznie.
- Pojadę z wami – oznajmiłam.
Po moich słowach Louis uśmiechnął się szeroko.
~~~~~~~~~~~~~~~
Stałam za kulisami i
poprawiałam włosy Harry’ego.
- Jesteś świetny, poradzisz
sobie – powtarzałam mu.
- Hm… - mruknął, wpatrując się
w podłogę.
- Jesteś Styles! A każdy o
nazwisku Styles jest najlepszy –
uśmiechnęłam się, a mój brat po chwili uczynił to samo. Usłyszeliśmy donośny
głos zza kurtyny:
- Następny!
Harry westchnął głęboko i
poszedł w stronę wejścia na scenę. Odwrócił się jednak i spojrzał na mnie.
- Dziękuję.
Po kilku dłużących się w
nieskończoność minutach, już tuliłam Hazzę, któremu łzy szczęścia ciekły po
policzkach.
- Nie rycz, głupku – skarciłam
go, choć i mnie ścisnęło w gardle. Tak bardzo chciałam, by im się udało.
Wszystkim. Każdego z chłopaków odprawiłam na scenę, prócz Louisa.
Przy nim przez cały czas stała
ładna, zgrabna blondynka, trzymając go pod ramię i świergoląc coś do ucha.
Starałam się na nich nie patrzeć, bo coś dziwnego działo się wtedy w mojej
głowie.
Zazdrość? Nie, to niemożliwe.
Lou był moim przyjacielem. Tylko. Aż. Powinnam życzyć mu szczęścia. Ale gdy
zobaczyłam, jak przed wejściem na scenę, dziewczyna żegna Louiego pocałunkiem,
nie wytrzymałam. „Chcę mieć wszystkich przyjaciół przy sobie”. Prychnęłam. Odwróciłam
się na pięcie i wyszłam z budynku w którym odbywały się przesłuchania. Byłam
wściekła i rozżalona do granic możliwości. Nawet nie wiedziałam, czy otrzymał
trzy razy „tak” od jurorów. Doszłam do jakiegoś zaciemnionego parku i usiadłam
na ławce, podciągając kolana pod brodę. Dopiero po jakimś czasie dotarło do
mnie, że nie powinnam była się tak zachować. Przecież Louis nigdy nie był i nie
zanosiło się na to, że kiedykolwiek będzie mój. Co więc miałam do powiedzenia?
Powinnam go wspierać, a nie być przeciw, nawet jeśli wybrał sobie na dziewczynę
najgorszą wywłokę jaka istnieje.
Wróciłam do domu, umęczona. Już
od progu usłyszałam, że wszyscy są w naszym salonie i świętują. A więc każdy z
nich przeszedł dalej. Gdy zdejmowałam buty, do przedpokoju wypadł Zayn z
Niallem i rzucili się mnie przytulać. Byli mocno podcięci, więc nie
protestowałam. Dałam się zaprowadzić do salonu, gdzie usadzono mnie obok
Louisa. Pięknie. Z tego co zaobserwowałam, tylko on i Liam nie byli pijani.
Harry właśnie usiłował wejść na kominek, a podsadzał go Zayn.
Zajęłam się rozmową z Liamem,
bo Lou przez cały czas był wpatrzony w telefon. Dowiedziałam się, że oczywiście
cała piątka przeszła do następnego etapu. Zostałam też obrzucona pytaniami, czy
nadal będę im pomagać w przygotowaniach.
- Nigdy bym was nie opuściła –
oznajmiłam głośniej niż była potrzeba. Louis jednak nadal skrobał sms’a, a Liam
teatralnie wywrócił oczyma.
- Czy ona nie może dać ci
spokoju choć na moment? – zapytał z wyrzutem.
- Daj spokój… - mruknął tylko
Tommo. – Wiesz jak na mnie mówi? Boo Bear!
- Co? – kompletnie zbiła mnie z
tropu jego ostatnia wypowiedź.
- Boo Bear. Słodkie, nie? – Lou
wydawał się być upojony, choć niczego nie wypił.
- Ej, o kim my w ogóle mówimy? –
zapytałam, coraz mocniej podenerwowana.
- Hannah – wyjaśnił mi Liam
ponuro. – To ta dziewczyna, która dziś przyszła z nim na przesłuchanie.
Zachowałam kamienną twarz i nie
odpowiedziałam nic. Wbiłam wzrok w punkt centralnie naprzeciw, czyli w
śmiejącego się Nialla. A więc Hannah.
~~~~~~~~~~~~~~~
Przez następne dni unikałam
Louisa jak ognia. Nie chciałam narażać się na to spojrzenie, ten uśmiech i
całego niego. Skupiłam się na Harry’m, bo zauważyłam, że nieco się od niego oddaliłam.
Bardzo się cieszył, kiedy przychodziłam, by spędzić z nim trochę czasu, a i
mnie samą to radowało. Był moją opoką. Odkąd tata zmarł, mama musiała pracować
dwa razy więcej, tak, że w domu bywała naprawdę rzadko. Musiałabym radzić sobie
sama, gdyby nie mój brat. Kochałam go tak mocno, że oddałabym za niego życie,
gdyby zaszła taka potrzeba. Prócz niego i Rachel, nie miałam praktycznie
nikogo. Co do Rachel… Coraz częściej nawiedzała ją odwaga i przychodziła do
naszego domu. Była na zabój zakochana, wiedziałam to. Nie chciała się do tego
przyznać, ale Harry zajął specjalne miejsce w jej sercu. Uśmiechałam się tylko,
gdy widziałam jej minę, gdy o nim mówiła lub myślała. Trzymałam kciuki, by choć
im się udało.
Bum czikiriki <3. Świetnie, uwielbiam to. :D Głupia Hannah. -.- (obrażenie samej siebie, zawsze spoko ). Widzę, że Vivienne jest zboczona, jak wy jesteście do siebie podobne. ;3
OdpowiedzUsuńLofki lofki <3.
ODBIJ HANĘ, CO TAM. I dziękuję za Harolda. :3 Czekam na dalsze części, zią, no i na spelnienie moich dzikich żądz.
OdpowiedzUsuńSuper! Genialnie piszesz! Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału! :D
OdpowiedzUsuńświetnie naprawdę !!
OdpowiedzUsuń