piątek, 14 czerwca 2013

Komunikat

Kochani! 

Ponownie przepraszam za zwłokę i dziękuję za cierpliwość. Na tym blogu na razie notka się nie pojawi, dopiero po zakończeniu roku możecie się jej spodziewać. Ale na pocieszenie, zapraszam was na mojego nowego bloga:
Nietypowa opowieść o kryminaliście z miękkim sercem. Domyślacie się już, o kim mowa? Wchodźcie, komentujcie, oceniajcie :)
Zapraszam też na tt: @BloodyDame.
Kocham was, 
Tomlinsonowa.

sobota, 13 kwietnia 2013

Love me like you do

Cześć kochani. Postanowiłam spróbować swoich sił i wrócić. Nie wiem, jak to wszystko wyjdzie, ale proszę, notka jest. :) 

CHCESZ, BYM INFORMOWAŁA CIĘ O NOWYCH NOTKACH? ZOSTAW SWÓJ NICK Z TWITTERA POD TYM POSTEM LUB PISZ ŚMIAŁO: @CanDieForJoBros :)



Wokół nich panował półmrok, rozświetlany jedynie słabym blaskiem lampki nocnej, przykrytej czerwonym damskim szalem. Noc nadawała pokojowi zupełnie odmienny charakter - był teraz ciemny, tajemniczy i cichy. Louis wpatrywał się mu spod półprzymkniętych powiek. Jedno ramię podłożone miał pod głowę, drugim obejmował ciepłe, drobne ciało. Spała.
Celowo wymigał się od imprezy urodzinowej Josha, by mieć całą noc z Vivienne. Chciał po prostu spędzić z nią czas. Przez ciągłe ukrywanie ich związku, nie mieli go za dużo. Na dodatek dziewczyna stała się przewrażliwiona na punkcie Eleanor Calder, która miała już niedługo wystąpić jako "partnerka" Louisa. 
Kiedy pierwszy raz się spotkały, między nimi nawiązała się nić wzajemnej niechęci. Mogłoby się wydawać, że Broda (reszta zespołu zwykła tak nazywać Calder) naprawdę sądzi, że nagle stanie się najważniejsza w życiu Tomlinsona. Natomiast Vinnie sprawiała wrażenie osoby, która zamierzała wybić jej to z głowy.
W pewnym sensie mu to schlebiało. Lubił patrzeć na sceny zazdrości swojej dziewczyny, udowadniała mu tym swoje uczucia. Obawiał się tylko, by nikt inny tego nie zauważał. 
Poruszyła się niespokojnie, wciąż śpiąc. Musiało śnić jej się coś złego. Zacisnął nieco uścisk, jednocześnie otwierając wiadomość na swoim telefonie. 

Od: Nialler

Hej stary, wszystko gra? Jesteśmy wszyscy u Josha, Hazz się spił, także jesteście bezpieczni. Daj znać gdyby coś się działo.

Uśmiechnął się sam do siebie. Kochany Horan. On jeden był po ich stronie, krył Louinnie. 
Naskrobał odpowiedź.

Do: Nialler

Jest ok. Mała śpi, drzwi pozamykane, gumki kupione.

Od: Nialler

Żartujesz sobie? Nie możecie

Do: Nialler

Wyluzuj i idź się napić. Nic się nie stanie, żartowałem. Dobranoc.

Wyłączył telefon i odpłynął w objęcia Morfeusza ściskając Vinnie w ramionach.

Około piątej nad ranem usłyszeli trzaśnięcie drzwiami frontowymi i ciche mamrotanie. Vinnie usiadła na brzegu materaca, nasłuchując. Harry wrócił.
- Młoda - usłyszeli spod drzwi do pokoju. - Wpuść mnie. 
Dziewczyna przyłożyła palec do ust, nakazując Louisowi się nie odzywać po czym podeszła bliżej wejścia.
- Co się dzieje?
- Zaraz się zrzygam - powiedział Loczek pogodnie, jakby pytał, co słychać. - Porzygam się na dywan...
Zaczął się śmiać, a Vinnie wyślizgnęła się na korytarz, zamykając uprzednio drzwi. Dźwignęła brata na nogi i zaczęła holować do łazienki.
Tymczasem Lou włączył telefon, a jego oczom ukazały się liczne wiadomości i połączenia nieodebrane od Eleanor i szefa Modest. Zaniepokoiło go to, zaczął więc odczytywać smsy.

Od: Calder

Louie, dlaczego się nie odzywasz? Mieliśmy dziś pokazać się razem u Josha, gdzie jesteś? Xx

Zmarszczył brwi. Louie? Tylko Vinnie miała prawo tak na niego mówić. Tylko z jej ust podobało mu się to zdrobnienie. 

Od: Calder

Czekam jeszcze pół godziny, jeśli się nie zjawisz, dzwonię do ojca!

A więc to stąd te połączenia od Modest. Usunął wiadomości oraz historię połączeń po czym ponownie wyłączył aparat. 
Po chwili wróciła Vinnie, zdruzgotana.
- Obrzygał mi piżamę - poskarżyła się łzawo. - Musiałam założyć jego stare dresy i bokserkę!
- I tak jesteś piękna - rzekł Lou z uśmiechem i wciągnął ją na łóżko.

sobota, 9 marca 2013

.

BLOG ZAWIESZONY DO ODWOŁANIA.
POWODY:
1. BRAK ZAINTERESOWANIA.
2. BRAK WENY.

PRZEPRASZAM.

niedziela, 3 lutego 2013

Change Your life


Obudziła się pełna życia. Pierwszy raz w życiu czuła się tak wyjątkowo. Kochała i była kochaną - czy mogłoby być lepiej? Odrzuciła kołdrę i przez chwilę leżała, wpatrując się w strużkę złotego światła wpadającą przez okno. Musiało być wcześnie, co oznacza, że Harry albo pośpi jeszcze kilka godzin, albo już dawno go nie ma. Przetoczyła się na bok co poskutkowało spadnięciem na podłogę. Rozłożyła się na niej plackiem i wpatrując się w sufit, zaczęła się śmiać. Głośno i szczerze. Po kilku minutach poderwała się na równe nogi i włączyła wieżę stereo. Stacja ustawiła się samoistnie. Leciała akurat skoczna, radosna piosenka, toteż Vivienne Styles zaczęła tańczyć i skakać po pokoju w przykrótkim t-shircie i majtkach.
Śpiewając razem z wokalistą otworzyła szeroko drzwi balkonowe i wypadła przez nie. Wciąż odstawiając pokaz taneczno-wokalny zaczęła zbierać swoją bieliznę ze sznurka. Muzyka zagłuszała jej wszystko, więc nie słyszała nawoływań pięciu głosów.
- Pójdę na górę i sprowadzę ją na ziemię - zaśmiał się Niall. Niezauważalnie pociągnął Louisa za rękaw i obaj skierowali się w stronę domu, co niekoniecznie spodobało się Hazzie. Ufał jednak Niallerowi. Nie wiedział, że tylko Lou pójdzie na piętro do pokoju jego siostry.
- Idź - szepnął blondyn do swojego towarzysza, widząc jego podekscytowanie. - Masz piętnaście minut. Tylko tyle uda mi się ich czymś zająć.
- Dzięki stary - rzekł Louis z półuśmiechem. Nie żałował, że wtajemniczył przyjaciela. Przynajmniej miał się komu wygadać. Czasami miewał wyrzuty sumienia, ponieważ nikt miał się nie dowiedzieć o jego relacji z jego dziewczyną. Jednak takie myśli nawiedzały go rzadko.
Wspiął się po schodach, a cały dom wciąż wstrząsany był wibracjami od ogromnych głośników w pokoju Vinnie. Zaśmiał się cicho i stanął w jej progu. Stała tyłem do niego i wybierała  sobie ubranie z szafy. Przez muzykę i tak nic nie słyszeli, więc Louis podszedł do niej i objął ją lekko, całując w policzek. Dziewczyna podskoczyła i wrzasnęła. Później odwróciła się do niego i prawidłowo przywitała.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Gdzie oni są? - pytał co chwila poirytowany Harry. Minął już dobry kwadrans odkąd jego dwóch przyjaciół zniknęło w domu. Jeszcze chwila, a spóźnią się do studia. Dziś chłopcy postanowili zrobić siostrze Styles'a niespodziankę i zabrać ją na nagranie, gdzie czekała już na nich Rachel.
Harry ufał Niallowi. Wierzył, że poszedł do Vinnie wraz z Louisem. Gdyby jednak znał prawdę, mocno by się zawiódł. Horan siedział pod drzwiami wejściowymi i przypierając je plecami chciał odeprzeć niespodziewaną próbę wejścia kogoś do domu, gdyby taka się zdarzyła. Krył przyjaciela, ponieważ wierzył w miłość i nie chciał, by ktoś kiedyś cierpiał z jej powodu.
- Może Vinnie się ubiera - zasugerował Liam, oparty o maskę samochodu. Powiedział to, by uspokoić Hazzę, chociaż nie wiedzieć czemu, myśl o tej dziewczynie, w dodatku nieubranej była... miła. Postanowił jednak nikomu, prócz Zayn'a, o tym nie wspominać.
Po kilku minutach i przekleństwach Loczka, drzwi otworzyły się i z domu wynurzyły się trzy postacie. Wszystkie były uśmiechnięte od ucha do ucha, co zastanowiło pozostałych.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W studiu nagraniowym "Tyson's Records" czekała na nich Rachel. Zobaczywszy 1D i Vivienne, automatycznie się uśmiechnęła. Widok jej chłopaka idącego pod rękę ze swoją siostrą był bardzo pozytywny. Oboje szli szybko, a ich lokowane włosy jak zwykle pozostawały w nieładzie. Gdy się uśmiechali, w ich policzkach tworzyły się urocze dołeczki, a zielone oczy dopełniały całości. Byli tacy podobni... Rachel westchnęła i przywitała się ze wszystkimi.
- Chcemy wam zaśpiewać najnowszą piosenkę. Nikt jeszcze jej nie słyszał, bo pisaliśmy ją sami - przemówił Niall z dumą. - Głównie to Hazza i Lou, ale zawsze coś.
Dziewczyny uśmiechnęły się promiennie i ustawiły się za szybą, włączając głośniki. Chłopcy weszli do małego pokoju z drugiej strony szkła i usadowili się na krzesłach. Chwycili gitary i... zaczęli.
Śpiewając, oczy Harry'ego skierowane były na jego dziewczynę, a podczas wersu "you're perfect to me" oczy zaczęły mu błyszczeć. Kątem oka Vinnie zauważyła, jak ociera łzę i przysłuchuje się dalej.
"All this conversations are the secrets that I keep..." Ten wers musiał napisać Louis. Tyczył się on jego i Vivienne, a poza tym śpiewając go, patrzył prosto na nią. Jej serce roztopiło się niczym lody w piekarniku, ale nie mogła mu podziękować. Nie w obecności innych.
Nagle drzwi do studia otworzyły się a w progu stał manager firmy, z którą chłopcy mieli kontrakt - Modest Managment. Razem z nim pojawiły się dwie dziewczyny.
- Dzień dobry - powiedział lekko speszony Liam. - Co pan tu... ?
- Czas spełnić następny z warunków umowy - przerwał mu mężczyzna niskim, chrapliwym głosem. Od razu nie spodobał się Rachel i Vinnie.
- Jaki warunek? - zaczął Harry groźnie.
- Oto Eleanor i Danielle - powiedział manager. - Na razie dla dwóch. Później pomyśli się o Harry'm i może Zayn'ie.
Siostra Hazzy i jego dziewczyna spojrzały po sobie, zdezorientowane. O jaki warunek chodzi? I co mają do niego te dziewczyny?
"No to mamy przesrane", pomyślał Nialler i zacisnął oczy.

czwartek, 10 stycznia 2013

So I don't wanna wait any longer

JEŚLI CHCESZ, BYM INFORMOWAŁA CIĘ O NOWYCH NOTKACH, OTO MÓJ TT: @CanDieForJoBros :) NAPISZ DO MNIE, NA PEWNO ODPOWIEM.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


/Vinnie/

Siedziałam na parapecie swojego okna, bezmyślnie wpatrując się w strugi deszczu za szybą. Niebo przesłaniały ciemne chmury, wiatr wyginał drzewa pod dziwnymi kątami a na ulicach nie było widać żywej duszy.
Czułam się okropnie. Domyślałam się powodu kłótni mojego brata z Louisem i brałam całą winę na siebie. Byłam zagubiona, nie wiedziałam co robić. Z jednej strony była osoba, z którą spędziłam całe życie, która znała mnie jak nikt... Harry. Wiedział o mnie wszystko, może miał rację? Może nie powinnam się w nic angażować? Tak bardzo przypominał mi tatę... 
Z drugiej zaś strony stał ktoś, dzięki komu świat stanął na głowie, a problemy znikały gdzieś daleko. Louis. Po moich policzkach popłynęły łzy, po raz pierwszy od bardzo długiego czasu. Do tej pory sądziłam, że kocham tylko jednego z nich. Myliłam się. Z każdym dniem moje uczucie rosło. Dopiero dziś, późnym wieczorem, uświadomiłam sobie, jak bardzo ważny jest dla mnie Lou. Teraz wiedziałam już, że zrobię dla niego wszystko. 
Wszystko. I Harry musi to zrozumieć.

/Harry/ 

Byłem szczęśliwy. Był to pierwszy wieczór od bardzo długiego czasu, kiedy byłem szczęśliwy. Napawałem się tym uczuciem, trzymając w ramionach Rachel. Zasnęła, gdy rozmawialiśmy o... no właśnie. Chyba jednak nie jest to pełnia szczęścia.Wtulając twarz w jej włosy, ponownie zacząłem rozmyślać. Moja siostra od zawsze mnie potrzebowała. Pomagałem jej kroić chleb na kanapki, gdy byliśmy młodsi. Podsadzałem ją do huśtawki, a później słuchałem jej piskliwego śmiechu, gdy cieszyła się, że może się pobujać. 
Pamiętam pierwsze jej urodziny, na które kupiłem jej coś z własnych pieniędzy. Podarowałem jej srebrny łańcuszek z serduszkiem wysadzanym cyrkoniami. Wtedy tata wpadł na pomysł łączonego prezentu i dokupił piękną bransoletkę z zawieszką z wieżą Eiffel'a. Od tamtej pory Vinnie codziennie, przez wszystkie te lata, ma na sobie tą biżuterię. Pozwalało mi to sądzić, że ja i nasz tata znaczymy dla niej dużo. Na tyle dużo, by pozwolić sobie pomagać.
Jednak obecna sytuacja zupełnie do tego nie pasowała. Chciałem uchronić swoją młodszą siostrę przed światem. Światem, który mógł ją zranić. Była taka mała. Taka krucha. Miałem wrażenie, że jeden porządny wstrząs może ją zniszczyć. Może się myliłem, może nie. Nie zmieniało to faktu, że nie zwracała na mnie uwagi, co bardzo mnie bolało.
Moje rozmyślania przerwał odgłos zbiegania ze schodów. Ponieważ siedziałem w salonie (Rachel wolała przenieść się na kanapę) miałem dobry widok na drzwi frontowe. Vivienne zatrzymała się przy nich i odwróciła w moją stronę, jednocześnie wciągając na siebie kurtkę. Wiedziałem dokąd idzie. Wiedziałem.
Poruszyłem się niespokojnie, usiłując wstać. Nagle ciepła dłoń mojej dziewczyny objęła mnie za szyję.
- Pozwól jej dorosnąć - szepnęła, uśmiechając się delikatnie. W tym samym momencie drzwi zatrzasnęły się, a z okna można było dostrzec wątłą sylwetkę przedzierającą się przez deszcz.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Stała przed mahoniowymi wrotami ze złotą, kulkową klamką. Przed jej oczami widniała tabliczka z wygrawerowanym nazwiskiem "Tomlinson". Wahała się od kilkunastu minut - jeśli tam wejdzie, jej życie diametralnie się zmieni. Przestępowała z nogi na nogę, a wiatr smagał jej twarz mocnymi ciosami. 
Jak gdyby czytał w jej myślach, otworzył drzwi i stanął w progu. Spojrzał na nią.
Na twarzy mógł dostrzec ślady łez, włosy miała potargane, przyklejone do ciała przez deszcz. Cała się trzęsła. Oczy... oczy wpatrywały się w niego, przepełnione cierpieniem i czymś dla niego nieuchwytnym. 
Niesiony impulsem, zrobił krok naprzód, wychodząc na zewnątrz. Uniósł ręce na wysokość bioder, jakby bojąc się jej reakcji. Przez chwilę stała bez ruchu, jak gdyby wahając się, co począć. Po chwili jednak wpadła w jego ramiona, zachłystując się od płaczu.  Był taki ciepły... Zawsze myślała, że jest jej przenośnym grzejnikiem, ponieważ zawsze był gorący. 
Zupełnie nie zważając na to, że przez Vinnie oraz pogodę jest już cały mokry, delikatnie wziął ją na ręce. Wrócił do domu, mijając swoje siostry, które, najwyraźniej rozumiejąc powagę sytuacji, nic nie mówiły. 
- Zamknijcie drzwi - polecił im cicho, jednocześnie czując, jak dziewczyna w jego ramionach drży niepewnie na dźwięk jego głosu. Ścisnął ją mocniej i wszedł po schodach na górę, do swojego pokoju. 
Kładąc ją na łóżku, zdjął jej kurtkę i opatulił kocem. Siedziała, nie wierząc w to, co się właśnie dzieje. 
Chciała mu powiedzieć. Powiedzieć wszystko... Jak bardzo cierpiała z jego powodu, jednocześnie czując się najszczęśliwszą osobą na świecie, lub ilu nieprzespanym nocom jest winien. 
- Louis... - zaczęła. Podniósł wzrok, oczekując jej słów. - Przepraszam.
Poczuła, jak silne ramiona znów ją otaczają i zamykają w uścisku. 
- To ja powinienem cię przeprosić - powiedział, całując ją w czubek głowy. 
Przez jakiś czas leżeli w ciszy. Przerywała ją tylko telewizja, którą oglądały dziewczynki piętro niżej. Vinnie pomyślała, że za chwilę zaśnie. Przymknęła powieki, próbując walczyć z sennością, gdy nagle poczuła miękkie wargi na swoich. Była tak oszołomiona, że nie wiedziała, co ma robić. Kiedy Louis, zniechęcony brakiem jej reakcji spróbował odsunąć się na bezpieczniejszą odległość, objęła go za szyję i odwzajemniła pocałunek. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

/Vinnie/

Zamykając drzwi wejściowe od naszego domu, czułam się bezgranicznie szczęśliwa. To było jak spełnienie moich marzeń. Wciąż trudno było mi uwierzyć w to, co się stało. Po prostu... kochałam go.
Z salonu wyszedł Harry. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Wpatrywał się we mnie, oczekując wyjaśnień.
- Jest pierwsza w nocy - powiedział, wypranym z uczuć głosem. - Gdzie byłaś?
- U Nialla - skłamałam gładko. Mój brat zastanowił się przez chwilę. Chyba go przekonałam, choć na pewno miał swoje, zresztą słuszne, podejrzenia. - Przecież wiesz, że on zawsze potrafi mnie pocieszyć.
Pokiwał głową, uśmiechnął się lekko i zawrócił do salonu. Westchnęłam głęboko i zamknęłam oczy. W głowie wciąż dźwięczały mi słowa Lou: "nikt nie może się dowiedzieć".

piątek, 28 grudnia 2012

Give your heart a break

CHCESZ, BYM INFORMOWAŁA CIĘ O NOWYCH NOTKACH? NAPISZ NA TT ----------> @CanDieForJoBros :) konieczny follow :>

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Działaj - rzekł energicznie Zayn.
- Na pewno? - zapytał Liam. - Nie jestem pewien czy Lou...
- Znasz go, kiedy jakaś dziewczyna mu się podoba, nie zwleka tak długo. A Vinnie znamy już dużo czasu.
- Może masz rację - szatyn zmarszczył brwi, analizując dotychczasowe poczynania Tommo. Czy to z Hannah, czy kimkolwiek innym, zawsze zaczynało się i kończyło tak samo - szybko. Nie była to oczywiście wina Louisa, przynajmniej nie zawsze.
Zayn, widząc rozdartego przyjaciela, klepnął go w plecy i mruknął:
- Wszystko będzie dobrze. Pomogę ci ją zdobyć.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 /Vinnie/

Powoli popadałam w obłęd. Wciąż nie mogłam się oderwać od myśli o Louisie. Przez cały czas miałam przed oczyma jego przenikliwe spojrzenie, szeroki uśmiech i te urocze, wiecznie roztrzepane włosy. Za każdym razem, gdy go widziałam, wzrok wbijałam w podłogę i usiłowałam jak najszybciej wymknąć się z pomieszczenia, gdzie przebywał. Zaczęłam też czuć potrzebę podobania się mu. Zaczęłam więc od porządnych zakupów w towarzystwie Rachel, która przy okazji opowiedziała mi całą sytuację z Harry'm. 
- Rozstaliście się z mojego powodu?! - niemalże krzyknęłam, jednocześnie starając się utrzymać równowagę; przymierzałam właśnie buty na wysokim obcasie. 
Rachel kiwnęła głową z bojowym wyrazem twarzy. Wzniosłam oczy ku niebu - doceniałam ich starania, ale nie musieli się o mnie aż tak troszczyć.
- Tylko nie czuj się winna czy coś - rzekła moja przyjaciółka. - Wcale mnie to nie ruszyło.
- Nie ruszyło? - zalała mnie fala złości. Denerwowało mnie, gdy Rachel pogrywała sobie z Harry'm prowadzając się z Robertem. - Hazza całe dnie przesiaduje w pokoju, zamknął się w sobie... wciąż myśli, jak cię przeprosić! 
- Nie mogę do niego wrócić, póki się nie zmieni - szepnęła, wpatrując się w lustro naprzeciw siebie. - A Robert...
- Robert jest przykrywką - powiedziałam ze złością, ściągając bluzkę przez głowę. 
- Wcale nie jest... 
- Jest! - koszulka zaklinowała się na mojej głowie, a ponieważ byłam zirytowana, nie mogłam spokojnie jej zdjąć, zaczęłam więc się miotać. Nic nie widziałam, toteż niechcący wypadłam z boksu przymierzalni na korytarz, wciąż usiłując zerwać sobie bluzkę z głowy. 
- Stój! - Rachel podążyła za mną chcąc mi pomóc. - Zatrzymaj się do cholery, zdejmę ci to!
- Vivienne Styles?! 
Świetnie. Nie dość, że biegałam po sklepie w staniku, rozerwałam bluzkę, to jeszcze paparazzi musieli przyleźć akurat tutaj. I oczywiście zrobić mi kilka zdjęć w tej jakże kompromitującej sytuacji.
Rachel wepchnęła mnie z powrotem do boksu a sama zaczęła wypraszać reporterów ze sklepu. 
Udało mi się przejrzeć na oczy. Ubrałam się w swoje ciuchy i zadzwoniłam po Liama. Nie mogłam wracać do domu sama, na pewno nie teraz, gdy na dworze roiło się od paparazzi. 
Obiecał mi, że podjedzie po mnie za kwadrans, miałam więc trochę czasu. Znalazłszy Rachel, zapłaciłam za zniszczoną bluzkę, tęsknie patrząc na zmarnotrawione pieniądze.
Następnie, zakrywając sobie twarze, wybiegłyśmy na zewnątrz, widząc czarnego chevroleta Liam'a. Nikt nie wiedział, kto siedzi za kierownicą ze względu na przyciemniane szyby. Wraz z przyjaciółką  wpakowałyśmy się do samochodu, dziękując Payne'owi za transport. 
Parkując przed naszym domem, Liam spoglądał na drzwi frontowe, przed którymi stał mój brat i... Louis. Wszyscy zdziwiliśmy się ogromnie, bowiem od jakiegoś czasu nie rozmawiali ze sobą w ogóle. Jednak ich komunikacja nie wyglądała bynajmniej na rozmowę, a na zażartą kłótnię. Wymachiwali rękoma, marszczyli brwi, a ich głosy słychać było  nawet w samochodzie, przy zamkniętych szybach. Gdy Harry pchnął Lou, w przypływie paniki wypadłam z pojazdu i pobiegłam do nich. 
- Co ty robisz?! - przyparłam Hazzę do ściany, usiłując powstrzymać go przed dalszymi poczynaniami.
- Ten frajer mnie obraża! - wrzasnął, próbując mi się wyrwać.
- Frajer?! - warknął Louis i już sięgał w stronę Loczka, gdy silne ramiona Liama zakleszczyły się na nim od tyłu. Kiedy Tommo zorientował się, do kogo one należą, wydał się być jeszcze bardziej wściekły. - Jak mogłem wam ufać?! Jak?! 
Krzyczał, jak potrafił najgłośniej. Szarpał się. Przeklinał. Pluł. Podobnie zresztą zachowywał się Harry, ale z ich bełkotu nie dowiedziałam się niczego konkretnego. 
- Stary, uspokój się - przemówił spokojnym głosem Liam, co najwyraźniej przelało czarę złości Louisa. Wyrwał mu się i stanął naprzeciw niego, rzucając spojrzenie pełne... pogardy? Zawodu? Wstrętu? Może nawet wszystkiego naraz. Nie powiedział jednak nic. Przeniósł wzrok na mnie, następnie spuścił go na ziemię. Postał tak chwilę, wyraźnie walcząc ze sobą, by nie powiedzieć czegoś, czego później by żałował. W końcu odwrócił się na pięcie i odszedł, z dłońmi w kieszeniach.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

/Rachel/

Siedziałam w pokoju swojego byłego chłopaka i rozglądałam się po nim. Po niedoszłej bójce przed domem poczułam palącą potrzebę porozmawiania z nim. Zmienił się, było to widać. Był przybity z mojego powodu, a sprawa z Louinnie jeszcze to pogarszała. Loczek przygotowywał aktualnie herbatę, więc czekałam na niego w ciszy, rozpamiętując "stare" czasy, gdy oglądaliśmy w tym pokoiku filmy do późnej nocy. 
Po kilku minutach pojawił się w drzwiach, z dwoma kubkami w rękach. Był wyraźnie zaskoczony i zmieszany, ale dzielnie się trzymał. Podał mi jeden z kubków i usiadł naprzeciwko mnie.
Wpatrywałam się w niego, próbując opanować wzruszenie. Kochałam tego kretyna. Tak bardzo kochałam. 
 - Wciąż nie jestem za tym - przemówił ochryple - ale jeśli mam przez to stracić ciebie, to wolę pozwolić im robić, co chcą.
Było to podejrzane.  Harry był bardzo uparty i nigdy nie ulegał zbyt łatwo. Coś musiało się za tym kryć. Przeszywałam go wzrokiem aż nie wywrócił oczami i sam nie zaczął mówić. 
- Louis chyba zrezygnował.

sobota, 22 września 2012

You only live once.

/Vinnie/

- No chooodź, Harry! - jęczałam, stojąc pod drzwiami łazienki. Czekałam już od kwadransa aż mój brat w końcu zostawi swoje włosy w spokoju i będziemy mogli wyjść. Przygotowałam dla niego niespodziankę. Zrobiłam to, ponieważ w ostatnich dniach był przygnębiony jak jeszcze nigdy, oczywiście za sprawą Rachel. Chciałam jakoś mu pomóc i umilić te chwile.
- Ej, młoda... - drzwi uchyliły się i ujrzałam przed sobą mojego przystojnego braciszka i burzę jego loków. - Gdzie my idziemy?
- Zobaczysz - uśmiechnęłam się i pociągnęłam go za rękę. Przed domem stały dwa samochody. Jeden był sporym czerwonym kabrioletem, a drugi zielonym jeepem. Przed pojazdami stały cztery osoby: Liam, Zayn, Niall i Louis. Skrzyknęłam ich na ostatnią chwilę, tak, by żaden z nich nie mógł domyśleć się, co planowałam. Wybiegłam im naprzeciw i rzuciłam się na szyję Liamowi. 
- Tak dawno was nie widziałam! - jęczałam co chwila, czując, jak Daddy klepie mnie po plecach. 
Ponad jego ramieniem widziałam wiele sprzecznych uczuć wymalowanych na twarzach pozostałych. 
Harry oparł się o maskę czerwonego cuda techniki, założył ręce na piersiach i uśmiechał się, zatrzymując wzrok na Liamie. Tuż obok niego spoglądał zza czarnych raybanów Zayn. Ponieważ nie widziałam jego oczu, nie mogłam za bardzo stwierdzić, jaki ma nastrój, ale kąciki jego ust były skierowane minimalnie ku górze. Niall przysiadł na krawężniku i wydawał się być czymś strapiony. Patrzył na mnie smutnymi oczami i widocznie starał się nie wygiąć ust w podkówkę. Jednak najbardziej zastanowił mnie widok Louisa. Stanął on bokiem do nas i wpatrywał się ze zmarszczonymi brwiami w niebo. Dłonie schował do kieszeni i zacisnął w pięści, co było dobrze widać przez cienki materiał jego spodenek. Wargi zacisnął najmocniej, jak umiał i chyba usiłował być myślami gdzie indziej. 
Zorientowałam się, że przez cały ten czas wisiałam Liamowi na szyi, puściłam go więc i stanęłam naprzeciw niego. Przypatrywałam się niesfornej, brązowej czuprynie, ciemnym oczom i olśniewającemu uśmiechowi mojego przyjaciela. Widząc go w tak dobrym nastroju, sama również się uśmiechnęłam. 
- Coś ty znowu wykombinowała? - zagadnął Zayn i posłał mi przyjazny półuśmiech. 
Wywróciłam tylko oczyma i wskazałam na samochody.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Po około pół godzinie drogi zatrzymaliśmy się przed bramą ogromnego placu, z którego dochodziła głośna muzyka, piski dzieci i śmiechy starszych. 
- Wesołe miasteczko! - wrzasnął uradowany Niall. Ten widok widocznie poprawił mu humor i nie był już taki przygaszony jak wcześniej. 
- Wszyscy mamy wykupione bilety na cały dzień - oznajmiłam z dumą, grzebiąc w torebce. 
- Rollercoaster! - krzyknął mi do ucha Zayn. - Błagam, pójdźmy tam najpierw! 
Po chwili znajdowaliśmy się już na terenie wesołego miasteczka. Cały czas dyskretnie obserwowałam Harry'ego. Z ulgą patrzyłam, jak uśmiecha się szeroko, rozglądając wokół siebie i szukając odpowiednej atrakcji, na którą akurat miałby ochotę. Louis snuł się za nim, wciąż tak samo ponury jak wcześniej. Ku mojemu zdumieniu, wcale nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Wręcz przeciwnie, potrzebna była mi przerwa od jego osoby. 
- Diabelski młyn! Proszę! - usłyszałam rozpaczliwy jęk Niallera.
- Kto ostatni, ten pierze gacie Hazzy! - wrzasnął uradowany Zayn a my wszyscy pobiegliśmy przed siebie. Tylko Lou człapał powoli na końcu, w ogóle nie zamierzając się wysilać. Zastanawiało mnie jego zachowanie, ale postanowiłam choć raz się nim nie przejmować. You only live once.
Dziesięć minut później siedziałam w wagoniku diabelskiego młyna razem z Liamem. Unosiliśmy się powoli, a ja wywieszałam się za barierki, by dostrzec resztę przyjaciół. Niall i Zayn zaśmiewali się wniebogłosy w wagoniku niżej, a jeszcze pod nimi jechał mój brat i Tommo. Każdy z nich siedział po przeciwnej stronie, jak najdalej od drugiego. Westchnęłam. Przecież to miał być nasz, rodzinny wypad. Miałam nadzieję, że może się pogodzą.
- Coś nie tak? - zapytał mój towarzysz i troskliwie  położył mi dłoń na ramieniu, zapewne bojąc się, że mogłabym wypaść. 
- Mam ich dosyć - warknęłam, sama zdziwiona ilością wrogości, która zabrzmiała w moim głosie. - To znaczy, nie tyle mojego brata, co Louisa.
- Rozumiem - powiedział cicho Liam. Zapewne już o wszystkim wiedział, ale nie chciałam teraz o tym rozmawiać. Spojrzałam na pogodną twarz przyjaciela i zrobiło mi się ciepło na sercu, gdy się uśmiechnął. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że obecność Payne'a zawsze była dla mnie kojąca. Zawsze wiedziałam, że chłopak mnie zrozumie, nawet bez słów. Nawet w tym momencie domyślał się, co czuję i nie naciskał, bym powiedziała mu więcej.
- Taki przyjaciel jak ty to skarb - powiedziałam, kładąc mu głowę na ramieniu. Zrobiłam to raczej odruchowo niż rozmyślnie. Jednak było mi tak dobrze, że nie chciałam się poprawiać, jakkolwiek dwuznacznie mogłoby to wyglądać. Liam, najwyraźniej nie rozumiejąc, dlaczego akurat teraz wypowiedziałam takie słowa, ponownie się uśmiechnął i spuścił wzrok. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Dopiero jedliście! - jęknął Zayn, przyglądając się, jak walczę z ogromną, różową watą cukrową. Obok mnie szedł Niall a w rękach trzymał po hot-dogu. Oczywiście oba kupił dla siebie.
- To co? - zapytaliśmy jednocześnie z blondasem. Wszyscy, prócz Louisa, wybuchnęli radosnym śmiechem. Od naszego przyjazdu minęło już ładnych kilka godzin ale (prawie) wszyscy, mimo zmęczenia, byliśmy radośni i zadowoleni.
- It feels like we've been living in fast-foward, another moment passing by- zanucił Liam.
- U-u-up all night! - jęknął Niall, starając się, by słowa zabrzmiały wyraźnie mimo ogromnej ilości hot-doga w ustach. 
- The party's ending but it's now or never...
-  Nobody's going home tonight - zachichotałam. Harry objął mnie ramieniem i mocno do siebie przytulił. 
- Dzięki, mała - szepnął mi do ucha. Nie musiałam pytać, o co mu chodzi. Jako rodzeństwo, byliśmy wyjątkowi. Czytaliśmy sobie w myślach. Przytuliłam go, a Zayn i Niall wydali z siebie jęk, co bardzo przypomniało mi "aaaww". 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

/Niall/ 

Przyglądałem się Louisowi siedzącego w moim pokoju. Próbowałem domyślić się, o co może mu chodzić. Po tak wspaniałym dniu z przyjaciółmi nie powinien przecież być w takim nastroju, w jakim był. Postanowiłem jednak przyjąć go na noc do siebie, by nie został sam.
- Jestem taki... rozdrażniony - zaczął. Jego głos był pełen irytacji i zniecierpliwienia. 
- Przykro mi stary, ale sam się nie domyślę, co cię gryzie - mruknąłem cicho, obawiając się reakcji chłopaka. W końcu znałem go na tyle, by wiedzieć, że jest impulsywny i potrafi nieźle na kogoś nawrzeszczeć. Nic takiego jednak się nie stało.
- Mam nowy problem - powiedział głośniej, przeczesując włosy palcami. 
- Jaki? - przestraszyłem się lekko. Bardzo nie lubiłem takich informacji, a już zwłaszcza, jeśli chodziło o moich bliskich.
- Na imię mu Liam.